misterfister
Dołączył: 19 Lut 2010 Posty: 10
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: inąnd Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pią 18:37, 19 Lut 2010 Temat postu: Wielki, iskrzasty słup dymu buchnął w niebo... |
|
|
pochodzi z:
forum-rasta.pl
Najbardziej popularna i rozpowszechniona przez kilka tysiącleci na całym świecie roślina uprawna.Najdoskonalszy odnawialny surowiec na naszej planecie, zdolny zapewnić ludzkości pożywienie i ubranie z najwytrzymalszego naturalnego włókna. Zdolny zakończyć dewastację lasów na przemysłową skalę i dostarczyć biopaliw i olejów. Roślina, która jednocześnie redukuje zanieczyszczenia środowiska, efektywnie odbudowuje skażoną chemikaliami glebę i oczyszcza atmosferę. Która może przynieść ulgę cierpiącym chorym, a na dodatek posiada inne szczególne właściwości. Roślina idealna? Prawie.
Problem z Cannabis, bo o nim będzie tutaj mowa, polega na tym, że gdy stanie się elementem czyjegoś życia, osoba taka mniej identyfikuje się z organizacją społeczną opartą na typowo dominacyjnych pseudo-wartościach, chorobliwych ambicjach i całodobowej konkurencji, typowej dla kultury przemysłowej. Poza tym wojna zawsze sprzedaje się lepiej, niż pokój i miłość. Natomiast rośliny w świetle prawa są jedną z niewielu rzeczy, której nie można opatentować, lub wykupić do niej praw na wyłączność.
W jaki sposób doszło do tego, że konopie padły ofiarą współczesnej wersji polowania na czarownice? Jak wykreowano grupę notorycznych „kryminalistów”, którzy, poza nagannym zamiłowaniem do tej rośliny, prawdopodobnie przestrzegają prawa bardziej niż przedstawiciele jakiejkolwiek innej grupy używkowych preferencji? Odpowiedź jest prostsza, niż może się wydawać - Cannabis nie wytrzymał konfrontacji z ludzką chciwością i chęcią zapakowania całego świata w plastikowe sexi-flexi wdzianka.
Cała historia związana z próbami wyplenienia konopi zarówno z pól uprawnych jak i annałów historii rozpoczęła się w latach trzydziestych XX wieku w USA, kiedy kilka czasopism (w tym "Popular Mechanics") ogłosiło narodziny technologii gwarantującej uzyskanie z konopi najbardziej wytrzymałego naturalnego włókna. Okazało się to nie w smak prężnie rozwijającym się amerykańskim spółkom chemicznym i petrochemicznym, takim jak Du Pont, które widziały w konopiach zagrożenie dla swoich interesów na rynku materiałów włókienniczych, substancji nawilżających i żywności.
Działający na zlecenie wspomnianych spółek komisarz ds. narkotyków i karierowicz Harry J. Anslinger, korzystając ze wsparcia magnata prasy brukowej Williama Randolpha Hearsta, rozpętał masową histerię. A ponieważ do tego momentu w USA ekstrakty z konopi należały do ścisłej czołówki zalecanych leków zarówno dla ludzi, jak i zwierząt, rząd postanowił w pierwszej kolejności nadać im nową nazwę, której nikt wcześniej nie słyszał: marihuana. Posunięcie jak najbardziej wskazane, trudno byłoby przecież wypowiedzieć wojnę roślinie, wykorzystywanej dotychczas powszechnie na całym świecie, w niemal każdej dziedzinie. Fabrykowano więc naciągane dowody mające udowodnić szkodliwość nałogu i głoszono żałosną propagandę na temat "zdeprawowanych kreatur - ofiar haszyszowego szaleństwa". Opłacona prasa rozpisywała się o "lunatycznych Meksykanach zamroczonych dymem konopnym, mordercach z siekierami, ciemnoskórych odszczepieńcach, których sataniczna muzyka i haszysz sprowadzają białe kobiety na drogę seksualnych przygód z Murzynami".
„Całe współczesne amerykańskie prawo narkotykowe ma swe korzenie w filozofii rasizmu, w uprzedzeniach do mniejszości narodowych i rasowych, zwłaszcza obyczajowości bądź to kultywowanej przez te społeczności, bądź też wyobrażonej przez białych mieszkańców państwa” – wyjaśnia historyk Cliff Schaffer.
Efektem 'rewelacji' Hearsta był ustanowiony za zamkniętymi drzwiami przez Departament Skarbu, działający pod przewodnictwem Anslinera, monstrualny podatek nałożony na niezarejestrowanych sprzedawców Cannabisu. Nie licząc się z protestami ze strony środowiska lekarskiego i plantatorów, dzięki wpływom w Kongresie natychmiast wprowadzono regulacje ograniczające uprawę i w 1937 roku uchwalono Marihuana Tax Act, za sprawą którego praktycznie położono kres kultywacji Cannabisu w Stanach Zjednoczonych, choć niewiele wcześniej popierano możliwość spłacania jej suszem podatków.
Warto nadmienić, że Anslinger zawdzięczał swoją pozycję "przybranemu wujkowi" Andrew Mellonowi, właścicielowi szóstego największego banku w USA, który sprawował pieczę nad finansami korporacji Du Pont. Wkrótce po tych wydarzeniach Du Pont z dumą zaprezentowała światu swoje nowe sztuczne włókna, opatentowała nylon i zajmuje się truciem środowiska naturalnego na potężną skalę po dzień dzisiejszy.
Dzięki paradowaniu w rozpadającej się koszulce światowego lidera walki z narkotykami, prawodawstwo antynarkotykowe Stanów Zjednoczonych stało się wzorcem dla międzynarodowych umów. Polityka prohibicji przepoczwarzyła się w globalne wojny z narkotykami, których celem była bezwarunkowa kapitulacja hodowców, wytwórców, handlarzy, uzależnionych i okazjonalnych użytkowników.
Ponosząc jednak kolejne klęski DEA (Amerykańskie Biura ds. Zwalczania Narkotyków) zdołały przekonać również Europę do przyjęcia swojej strategii całkowitej delegalizacji i wymóc ją na krajach Trzeciego Świata.
Według raportu ONZ w 2006 roku Cannabisem raczyło się na świecie 166 milionów ludzi w przedziale wiekowym 15-64, czyli 1 na 25 ludzi w wieku produkcyjnym. I choć na legalizację na razie się nie zanosi, większość naszych sąsiadów z UE dużo łagodniej spogląda na palaczy konopi. Być może, jeśli nastroje będą sprzyjające, jakaś partia populistów uświadomi sobie wagę paru milionów głosów degustatorów natury i zdoła zdziałać cokolwiek na polu depenalizacji. O ile oczywiście wizja pieniędzy zorganizowanych grup „biznesowych” nie wywieje im tego z pamięci.
Jak zauważył Terence McKenna, jeden z najwybitniejszych współczesnych badaczy szamanizmu, etnobotanik i filozof: "Substancje psychoaktywne nie są nielegalne, ponieważ kochający rząd chce Cię uchronić przed wyskoczeniem z okna. Są nielegalne bo rozpuszczają oszukańcze struktury i ugruntowane kulturowo wzorce zachowań i przetwarzania informacji. Otwierają Cię na możliwość, że wszystko co Ci wpojono jest błędne".
FAKTY:
Konopie uprawiano już w 7 tysiącleciu p.n.e. w Chinach i cieszyły się one takim poważaniem, że Chińscy mandaryni uznawali ich eksport za poważne przestępstwo. Z tego właśnie względu Thomas Jefferson, który uprawiał Cannabis na własnych farmach (podobnie zresztą jak George Washington), w trosce o jakość swoich upraw podjął dość ryzykowną akcję mającą na celu przemyt wysokiej jakości chińskich nasion.
Fragment relacji greckiego historyka Herodota zawarty w "Dziejach" spisanych w V wieku p.n.e., dotyczący zwyczajów ludów scytyjskich, które zaznajomiły nasz kontynent ze zwyczajem palenia Cannabisu: "Ustawia się trzy żerdzie ze zwróconymi ku sobie szczytami; dokoła nich rozpinają filcowe osłony, łącząc je ze sobą jak najściślej; następnie do wanny, która stoi w środku (...) wrzucają rozżarzone kamienie. (...) Tych więc konopi nasienie biorą Scytowie i wchodzą pod filcowe namioty; potem rzucają ziarna na rozżarzone kamienie; rzucane zaczynają dymić i wytwarzają taką parę, że żadna helleńska łaźnia parowa nie mogłaby jej przewyższyć. A Scytowie ryczą z zadowolenia w tej parze".
Cannabis należy do jednej z najbardziej skomplikowanych i zaawansowanych rodzin roślinnych na świecie. Używa światła słonecznego bardziej wydajnie niż jakakolwiek inna znana roślina. Osiąga do kilku metrów wysokości w jednym, krótkim okresie wzrostu. Może być hodowana w prawie każdym klimacie i warunkach glebowych. W jej dymie obecnych jest ponad 600 substancji, z czego około 100 jest odpowiedzialnych za charakterystyczny zapach, a około 60 związków posiada właściwości terapeutyczne.
Konopie towarzyszyły człowiekowi jeszcze zanim można było go nazwać myślącym, przyczyniając się prawdopodobnie w znacznej mierze, obok grzybów halucynogennych, do rozwoju samoświadomości, języka i wyobraźni. Człowiek w wyniku tego długotrwałego romansu wykształcił 2 rodzaje receptorów kanabinoidowych, których rola sprowadza się wyłącznie do absorpcji THC.
W Polsce, w niektórych okolicach "siemieniatka", czyli zupa z siemienia konopnego, była potrawą obrzędową, podawaną w wigilię Bożego Narodzenia, a Szymon z Łowicza (XVI w.) podaje inny, leczniczy przepis: "Kiedy komu robacy w zębiech, tedy weźmij siemienia konopnego, warz je w nowym garczku i kamienie w nie włóż rozpalone, tedy się nad parą ową nachylisz, tedy robacy wypadną- rzecz jawna jest”.
Do chwili delegalizacji rośliny, lekarze zalecali stosowanie ekstraktów cannabisowych do leczenia tak różnych schorzeń, jak: zmęczenie, reumatyzm, jaskra, epilepsja, guzy, gorączka, astma, delirium tremens, migrena, przewlekły kaszel czy bóle porodowe. Królowa Wiktoria leczyła się nimi ponoć ze swych wyjątkowo uciążliwych PMS. Współczesne badania potwierdzają skuteczność ich działania w tych i wielu niewymienionych tu przypadłościach. Dowiedziono np., że cannabis pomaga w leczeniu ran, rozkurcza mięśnie, obniża ciśnienie, zmniejsza ból, udrażnia naczynia krwionośne. Jest też najskuteczniejszym ze znanych naturalnych środków, oczyszczających płuca z substancji smolistych, co może zainteresować palaczy tytoniu. Ponadto jest w stanie zastąpić każdy lek na depresję, czy bezsenność (większość badanych przebywała możliwie długo w fazie snu alfa).
Od 1860 roku, przez 40 lat reklamowano w gazetach, sprzedawane powszechnie „smakowite, zniewalające, zabawne i nieszkodliwe słodycze”, których głównym składnikiem był syrop klonowy i haszysz.
Cannabis do początków XIX w. funkcjonował w USA jako alternatywny i preferowany przez rząd, sposób spłacania podatków, co miało skłonić farmerów do zwiększenia jego produkcji. Osoby uchylające się od tej możliwości przez kilka sezonów karane były więzieniem.
Benjamin Franklin otworzył pierwsze papiernie przetwarzające konopie, co pozwoliło USA uniezależnić się od dostaw z Anglii i stworzenie wolnej prasy. Do 1883 roku 75-90 proc. papieru na całym świecie wyprodukowane zostało z tych włókien, włączając w to mapy, Biblie, pieniądze oraz zachowane do naszych czasów starożytne manuskrypty. Miał on do 100 razy większą trwałość niż papirus. Z tego samego powodu przetrwały do dziś płótna mistrzów. Przypomnijmy, że do malowania wykorzystywano też olej konopny. Ten z kolei był najjaśniejszym i nieszkodliwym paliwem do lamp naftowych.
Oryginalne spodnie Levis’a produkowane były właśnie z konopi, co zapewniało im wyjątkową trwałość. Nic dziwnego, w końcu materiał nadający się zarówno na płótno jak i najmocniejsze liny, został wcześniej przetestowany w ożaglowaniu i olinowaniu statków.
„I rzekł Bóg: >>Oto wam daję wszelką roślinę przynoszącą ziarno po całej ziemi<< (...) I stało się tak. A Bóg widział, że wszystko, co uczynił, było bardzo dobre.” [Rdz, 29-31]
Post został pochwalony 0 razy |
|